Nie wiem co mam napisać.
Nigdy nie pisałam tu na temat mojego prywatnego życia.
Blog miał być miejscem gdzie pokazuję swoje prace.
Ale niestety, moje marzenia, plany, życie zawaliło się w ciągu jednej sekundy.
Z trudem piszę dzisiejszego posta.
24 czerwca w ciągu jednej sekundy wszystko się zmieniło.
Straciłam wzrok w prawym oku, moim mocniejszym oku.
Tak nagle coś zakuło w prawej skroni, jakby sztuczne ognie wystrzeliły w oku i zawirował świat. Miałabym pretensje do siebie gdym nie chodziła na badania i nie pilnowała moich oczu.
Okulistykę w "najlepszym" podobno szpitalu na Śląsku tylko w tym roku odwiedziłam 7 razy.
12 czerwca zaledwie na nie całe dwa tygodnie przed tym co mnie spotkało lekarz postawił złą diagnozę, a wcześniejsze wizyty okazały się ignorancją z ich strony.
Dwa tygodnie później jak byłam na pogotowiu okulistycznym byli zaskoczeni jak do tego doszło.
Na moje pytanie czy odzyskam wzrok powiedzieli - nie wiem. Szok i płacz.
Wyznaczyli wizytę kontrolną i na tym koniec.
Żadnego skierowania na badania, żadnego szukania przyczyny chociaż lekarze powiedzieli, że trzeba znaleźć przyczynę.
Dopiero lekarz rodzinny wystawił mi skierowanie na szereg badań,
dodatkowo poprosiłam o skierowanie do neurologa - dostałam bez problemu.
W tym tygodniu dzięki pomocy znajomego miałam prywatną wizytę i znowu usłyszałam, że nie wiadomo czy odzyskam wzrok.
Jak żyć, jak pracować skoro pisanie i czytanie sprawia problem? Publikacja moich prac bez pomocy życzliwych mi osób jest na razie bardzo trudna. A do zaprezentowania mam biżuterię, maskotki, chusty i dwie świece tyle ile udało mi się zrobić do 24 czerwca.
Ocen łez, który wylałam przez ostanie trzy tygodnie ugasiłby nie jeden pożar.